Od zawsze wiedziałam co chcę robić w życiu i sama kierowałam swoją edukacją tak, by w przyszłości zostać nauczycielką. Zdana matura pozwoliła mi dostać się na wymarzone studia pedagogiczne, w mieście, które prócz wykształcenia dało mi znacznie więcej... Jeszcze zanim obroniłam pracę magisterską dostałam pracę jako przedszkolanka, ale zanim to nastąpiło robiłam dużo by zdobyć doświadczenie w pracy z dziećmi: od nauki liter mojego młodszego brata w dzieciństwie ( w wieku czterech lat umiał czytać), przez wolontariat w świetlicy środowiskowej kiedy byłam w liceum, wolontariat w Młodzieżowym Ośrodku Leczenia Uzależnień, po rozmaite kursy, szkolenia i konferencje na studiach. Gdy zaczynałam pracę w zawodzie miałam mnóstwo obaw: czy dam radę, czy rodzice dzieci z mojej grupy mi zaufają (byli wówczas starsi ode mnie), czy będę w stanie "upilnować" całą tę wesołą gromadkę i odpowiednio zorganizować im czas. I wiecie co - totalnie mnie ta praca pochłonęła! Każde dziecko, a zwłaszcza to w wieku przedszkolnym, ma w sobie tę prawdziwość i szczerość a każdy jego uśmiech jest dla mnie największą radością. Uwielbiam w dzieciakach to, jak poznają świat, jakie są wobec niego ufne, to jak szczerze pokazują to co czują, mówią to co myślą i nie zamartwiają się tym, że ktoś o nich coś złego pomyśli. Świetne jest w dzieciach to, że mają nieograniczoną wyobraznię (spróbujcie wymyślać różne historyjki z dziećmi np. podczas jazdy samochodem - ja ostatnio dzięki trzyletniej Alicji poznałam tęczowego jednorożca z niebieskimi skrzydłami, który uwielbia latać nad samochodami podróżujących dzieci i który mieszka w kolorowej zagrodzie w lesie, w którym każde drzewo ma inny kolor liści) oraz to, że mają tyle energii i zapału, że "chce im się" tj. wykorzystują w pełni cały czas, który jest im dany czy to na swobodną zabawę, tańce czy rysowanie.
Przepracowałam ze swoją grupą blisko trzy lata (pracę przerwała ciąża i urlop macierzyński) i był to najbardziej kreatywny czas w moim życiu. Uwielbiałam przygotowywać dla moich urwisów zajęcia, niespodzianki, wycieczki, zabawy. Wzruszam się, gdy oglądam zdjęcia z tamtego okresu i wspominam ich występy, zabawy, psoty. Pamiętam ich trud rozstawania się z rodzicami w pierwszych tygodniach spędzonych w przedszkolu, otwarte buzie, gdy "wczuwałam się" czytając bajki, niecierpliwość przed pierwszą wycieczką autokarową i ciekawość przed spotkaniem z ciekawymi gośćmi, zachwyt kiedy czytałam im list od św. Mikołaja i dziecięce zadziwienie, kiedy marchewki dla reniferów pozostawione na parapecie zniknęły, skupienie w wykonywaniu prac plastycznych i kruchość gdy zasypiały przy kołysankach podczas leżakowania. Praca z dzieciakami nakręcała mnie niesamowicie, czasem w mojej głowie rodziło się tyle pomysłów, że nie byłam w stanie czasowo ich wszystkich zrealizować. Dziś "moje" przedszkolaki to poważni uczniowie, którzy rozwijają swoje pasje i zainteresowania będąc pod skrzydłami innych nauczycieli. Te niespełna trzy lata nauczyły mnie wiary w siebie, cierpliwości, wyrozumiałości a przede wszystkim umocniły we mnie przekonanie co do tego, co chcę robić w życiu.
Tegoroczny Dzień Dziecka jest dla mnie inny niż te sprzed dwóch i trzech lat. Już nie organizuję atrakcji dla całej gromadki. Dzisiejszy Dzień Dziecka to Dzień MOJEGO Dziecka. Zamierzam go spędzić najlepiej jak się da, śpiewać tak jak mój synek lubi, tańczyć i wygłupiać się tak, żeby doprowadzić go do śmiechu. Prezenty też będą, ale wiem, że największym prezentem jest czas, jaki mu podaruję, nie tylko od święta, ale i na co dzień.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw komentarz - chcę wiedzieć, że ktoś to czyta:)