Jak chyba każda kobieta, w trakcie ciąży trochę się martwiłam o stan swojego ciała po porodzie. Zawsze byłam szczupła, nie miałam problemu z utrzymaniem zadowalającej mnie wagi, ale jak powszechnie wiadomo, ciało kobiety po ciąży się zmienia. Na szczęście istnieją triki i domowe sposoby, żeby dobrze się czuć w swojej skórze po porodzie. Mam to szczęście, że ciągle słyszę, że jestem taka szczupła, że wyglądam jakbym nigdy w ciąży nie była. No cóż, nie ukrywam, że nie jest to zasługa wyłącznie karmienia piersią. W tym wpisie zdradzę Wam kilka swoich sposobów na fit ciało po porodzie.
1. Dzień zaczynam od masażu. Każdego poranka, zanim jeszcze otworzę oczy, mój osobisty masażysta wykonuje masaż całego ciała, który działa ujędrniająco i pobudzająco. Po 10 minutach czuję się jak po wypiciu pierwszej kawy. Od razu mogę przystąpić do mojego drugiego urodowego triku...
2. czyli podnoszenie ciężarów. Tak, tak. Od rana wyciskam na ramiona jakieś 12 kg. W ten sposób nie muszę się martwić, że z przedramion będzie mi zwisać galareta i śmiało mogę odkrywać ramiona.
3. Zdrowe śniadanie. Mój M. je zazwyczaj na śniadanie owsiankę lub płatki z mlekiem. Samo zdrowie więc to co zostanie jest od razu moim śniadaniem. A dobre śniadanie to wstęp do udanego dnia.
4. Kolejny mój trik to makeup no makeup. Na co dzień nie mam czasu na robienie porządnego makijażu. Krem BB i korektor w niewielkich ilościach, nakładany w pośpiechu, tyle żeby nie wystraszyć przechodniów na osiedlu podczas spaceru musi wystarczyć. Z pewnością wychodzi to mojej cerze na dobre - skóra może oddychać a pory nie zamykają się pod warstwą ciężkiego makijażu.
5. Kolejny trik to spacery. Dużo spacerów. W moim przypadku pozostanie w domu na cały dzień grozi frustracją najpóźniej koło południa, a to nie jest dobre dla moich domowników:). Biorąc pod uwagę, że jeszcze muszę zejść z czwartego piętra to już samym tym faktem mam odhaczoną część spaceru. W 98% wyjść z domu zabieram ze sobą swoje dwunastokilogramowe ciężarki, gdyż przerwy w ćwiczeniu mięśni rąk nie są wskazane. No ale wróćmy do samych spacerów: działają relaksacyjnie, usprawniają układ krążenia, wzmacniają mięśnie, stawy i kości. Nic tylko spacerować! Tak więc ja i mój hantelek wychodzimy codziennie na minimum dwie godziny a czasem nawet 2-3 razy dziennie. To pewnie dzięki temu mam wyrzeźbione łydki.
6. Zdrowe obiady. Dużo warzyw. Kiedyś nie przywiązywałam dużej uwagi do tego co mam na talerzu, ale odkąd rozszerzam dietę mojego synala w naszym domu ciągle są warzywa i owoce. Korzysta na tym cała rodzina i to jest super.
7. Piję dużo wody. Na szczęście M. też ją lubi. A tak na serio to mój osobisty dietetyk, trener i masażysta nie pozwala mi jeść w spokoju więc żeby oszukać głód piję wodę. Dzięki temu moja skóra jest nawilżona a co za tym idzie jędrniejsza.
8. Bieganie. Tak, mam czas na bieganie. Wieczorami, z tym że głównie po mieszkaniu. Ze szmatą. Dzięki temu nie wydaję kasy na obuwie sportowe a mimo to trening mam odhaczony. Takie bieganie (czasem połączone ze skakaniem - po meblach) wzmacnia mięśnie i odstresowuje mnie.
Tym oto sposobem ważę 53 kg przy wzroście 170 cm. A jak Wy dbacie o formę?
Podziwiam!
OdpowiedzUsuńJakoś trzeba sobie radzić:)
OdpowiedzUsuń